Mam dla Ciebie zagadkę. Nie jest to ciuch, nie jest to gadżet, nie jest to żaden sprzęt dla mam. Ale musisz, po prostu musisz to mieć w każdym sezonie, niezależnie od wieku Twojego dziecka. Co to jest?
Kiedy rodzi się nasze maleństwo, chcemy uchylić mu nieba. Sobie nie kupimy, będziemy chodzić w wytartych portkach, ale dla malucha ta druga kurtka musi być. Musi i już! Takie już jesteśmy my, mamy. Dla naszego bąbla musi być wszystko, co najlepsze i to nie podlega dyskusji. Nie twierdzę wcale, że te nasze zakupoholistyczne zapędy po prostu znalazły nowe ujście. Co to, to nie ;) Gdzieżby, no co tam!
Znasz wszystkie sklepy dziecięce – stacjonarne i internetowe? Lubisz profile wszystkich hand made’owców w mediach społecznościowych? Jesteś na bieżąco z trendami? Piąteczka! A ile kaski już na to poszło? Wiem, że niezbyt elegancko zaglądać komuś do portfela, ale spokojnie, sama sobie zaglądnij :) Jeśli tak, jak ja jesteś gadżeciarą i co rusz kolejne rzeczy wydają Ci się „super hiper niezbędne”, to sama dobrze wiesz, jaką małą fortunę udało Ci się przepuścić na swojego malucha.
A jest coś, co każda z nas mieć powinna a w dodatku nic nie kosztuje! Jak to tak? Taka promoszka przeszła Ci koło nosa? To w ogóle możliwe? No właśnie, ja jakoś wcale nie zauważyłam wielkiej mody a szkoda. Hmmm, a może nikt się po prostu nie chwali?
A w końcu jesteśmy coraz bardziej świadome – czytamy o bliskości, o wychowaniu, relacjach w rodzinie, chustach, karmieniu, stymulacji rozwoju, bezpieczeństwie. Nasze odkrycia dumnie polecamy innym mamom, chcemy promować pewne zachowania. Ileż hasztagów już powstało na te tematy wiedzą tylko socjal media ninja :D Jednak wciąż mi mało jednego. A przecież jest tak mega ważny, o ile nie najważniejszy w ogóle. Tylko, jak sięgnę pamięcią, to mogłabym wskazać maks trzy mamy, które o to „must have” zadbały.
I nie, absolutnie nie chcę się wymądrzać i grozić paluszkiem. Przecież nie o to chodzi. Sama jestem „świeżynką” w macierzyńskim świecie, nie czuję się żadnym autorytetem w dziedzinie wychowania, nikogo na pewno nie będę pouczać „jak żyć”. To nie w moim stylu. Tylko jest jeden temat, który chcę Ci przybliżyć, może wcale nie muszę a może sprawię, że pomyślisz „kurczę, o tym nie pomyślałam!”. I to będzie super! Bo im więcej z nas to ma, tym lepiej!
Chodzi o pierwszą pomoc. Wiecie, ani sobie, ani nikomu nie życzę, żeby z tej wiedzy musiał skorzystać, czy wypróbować swoje umiejętności w praktyce. Ale każdemu życzę, żeby się w te niezbędne informacje zaopatrzył. Nie ma, że boli, że brakuje czasu, że w moim mieście nie organizują warsztatów. Jest tyle sposobów – kursy, książki, filmy. W sytuacji, w której liczą się sekundy i minuty, to nasza wiedza może okazać się bezcenna. I tak, chciałabym, żeby na takie dokształcanie zrobiła się moda. Żebyśmy się wspólnie dopingowały i mówiły „ja już wiem, co powinnam zrobić”.
Wiedziałaś, że dzieci do 5 roku życia są najbardziej narażone na wypadki w domu? W końcu to główne miejsce ich przebywania. Można myśleć „mi się to nie przytrafi”, w końcu każdy z nas stara się oddalać od siebie te gorsze scenariusze, to normalne. Ale mimo wszystko warto zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Zdobycie tej wiedzy nic nie kosztuje, będę to powtarzać do znudzenia a potem jeszcze kilka razy. Owszem, kursy są płatne, ale co jakiś czas są też te darmowe na przeróżnych eventach dla mam. Owszem książkę trzeba kupić, ale można też znaleźć artykuły i filmy z udziałem ratowników w internecie (sama podrzucę na końcu kilka linków, żeby jeszcze bardziej ułatwić sprawę :))
Co mnie tak natknęło? Ha, nie domyślicie się chyba nigdy :) Otóż – jedzenie. Pamiętam, jak miesiące temu czytałam „Bobas lubi wybór”, teraz już nie przypomnę sobie, czy w samej książce, czy w jednym z artykułów na ten temat przeczytałam bardzo ważne zdanie – rozszerzając dietę dziecka powinniśmy być gotowi udzielić pierwszej pomocy w wypadku chociażby zakrztuszenia. Tym się najbardziej stresowałam. A teraz powolutku wchodzimy w świat BLW i sama świadomość, że wiem jak i potrafię, sprawia, że mniej się denerwuję.
Chcesz posiąść tę pewność siebie, wiedzę i umiejętność? To po prostu musisz to mieć! Wiedza z zakresu pierwszej pomocy to coś, w co warto zainwestować swój czas a nawet i pieniądze. To, co? Zaczniemy od razu? Mam dla Ciebie kilka filmów i jeden artykuł, na Facebooku podrzucę jeszcze kilka ciekawych linków.
A tu obiecany artykuł – raport dotyczący bezpieczeństwa dzieci w domu – znajdziecie tam wiele przydatnych informacji, jak wyeliminować potencjalne zagrożenia z otoczenia Waszego dziecka.
I wiesz co? Zrób coś jeszcze! Pochwal się koleżankom. Wrzuć zdjęcie, link do filmu, artykułu, opis na fejsie. Zróbmy z tego absolutne must have każdej mamy! Wrzuć hasztag #pierwszapomocdlamalucha i podaj dalej!
15 komentarzy
Rzeczywiście ważna, najważniejsza! sprawa. Dlatego zawsze się dziwię, jak widzę ogłoszenia o byciu niani, że 1 na 30 ma zapisaną informację, że wymagają od niani przebycia kursu 1. pomocy.
To pokazuje, jak mało zwraca się uwagi na tak ważny temat… Dlatego trzeba o tym przypominać cały czas.
Muszę w końcu zrobić ten kurs, codziennie sobie powtarzam i zapominam!
Co tu dużo mówić – musisz, naprawdę.
To jest baardzo ważne. Jeszcze jak byłam w ciąży, poszliśmy na kurs pierwszej pomocy dla maluchów. Obchodzi się z nimi inaczej niż z dorosłymi. To był punkt obowiązkowy. A zakrztuszenie przerabialiśmy…
Z maluchami postępuje się zupełnie inaczej i trzeba wiedzieć jak. Zakrztuszenie to prawdziwa zmora rodziców, niestety.
To jest super ważne! Na szczęście byłam dobrze przeszkolona 2 kursy + doszkalanie we własnym zakresie. I niestety miałam okazję praktykować na swoim maluszku.
Niestety, ale z drugiej strony – dobrze, że miałaś wiedzę i umiejętności! Strach pomyśleć, co by się mogło stać…
Ja jestem przykładem takiego dziecka, które zostało „uratowane” z zakrztuszenia. Moja mama do dziś powtarza, że to był chyba najstraszniejszy moment w byciu mamą trójki dzieci.
W ciąży byłam na warsztatach i na nich uczyliśmy się jak udzielić dziecku pierwszej pomocy.Temat bardzo ważny i KAŻDY rodzic powinien wiedzieć jak w razie problemu pomóc swojemu dziecku.
Ja też byłam w ciąży na takich warsztatach, potem po porodzie poszłam na kolejne z Tadzikiem. W domowej biblioteczce mamy też książkę opisującą poszczególne zagrożenia i sposób postępowania – dla mnie pozycja obowiązkowa.
Na szkole rodzenia do której chodziłam był ten temat (skromnie bo skromnie, ale jednak) poruszany. Niestety za mało się o tym mówi, a nigdy nie znasz dnia i godziny. Tu nie ma dyskusji i usprawiedliwień, zawsze trzeba być przygotowanym. Tak jak piszesz – to Must Have!.
„Przezorny zawsze ubezpieczony”. Lepiej nie skorzystać z posiadanej wiedzy i umiejętności, ale mimo wszystko je mieć. Nigdy nie wiadomo, co nas spotka – nawet jeśli nie swoim dzieciom, może będziermy mogli pomóc komuś innemu.
ja na ten problem zwróciłam też uwagę paniom prowadzącym szkołę rodzenia. bo o pielęgnacji maluszka otrzymaliśmy mnóstwo informacji, to samo o porodzie, ale o pierwszej pomocy u dzieci ani słowa…
I bardzo dobrze zrobiłaś! To tak podstawowa sprawa, że powinna być przedstawiana najlepiej z udziałem ratownika i na fantomach. Im więcej osób będzie pytać o takie zajęcia, tym większe prawdopodobieństwo, że będą się one upowszechniać. W naszej szkole rodzenia (do której finalnie nie trafiliśmy przez moje l4 leżące) był cały blok dotyczący pierwszej pomocy. Na szczęście byłam już na innych warsztatach jeszcze przed zwolnieniem i na kolejnych już po urodzeniu Tadzika :)